Biuletyny Bractwa

Biuletyny Bractwa 16 kwietnia 2013 wyświetleń: 1736

Biuletyn Bractwa św. Józefa - Numer 19.

Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła…  

 „Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków. Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu” (z Ewangelii św. Jana).

Te słowa św. Jan Ewangelisty daje nam dzisiaj Kościół Święty do rozważenia. A my, nawet bez głębszego namysłu, zauważamy, że są one zgodne z naszym doświadczeniem. Tak jest w świecie przyrody i tak jest w świecie ludzi. Dobroczynne działanie światła docenia całe stworzenie, nawet to, które żyje w mroku. W świecie ludzi, światło jest nie tylko efektem promieniowania elektromagnetycznego, ale staje się nośnikiem treści wyższego rzędu, treści duchowych, a w konsekwencji synonimem samego Boga.

Kiedy Jezus uzdrowił niewidomego od urodzenia, przywrócił jego oczom zdolność widzenia światła, a Jego duszy zdolność widzenia Boga. Do jednego i drugiego potrzebne jest światło. Oczom wystarczą fale elektromagnetyczne, duszy potrzeba Boga. Do uzdrowionego ślepca z Jerycha Jezus powiedział: „Ja jestem Światłością świata”. To znaczy Pan nasz jest tym Światłem, którego świat najbardziej potrzebuje, aby przejrzeć, aby widzieć i aby przeżyć. 

Św. Jan nas zapewnia, że Bogu nigdy zależało na tym, aby świat i ludzi potępić, odrzucić, ukarać. Bóg marzy o świecie, który kocha światło. O ludziach, których twarze są jasne, umysły oświecone, a serca gorące i ogrzane. Taki jest Boży plan. Ale – jak dalej czytamy w Ewangelii św. Jana – ludzie ukochali bardziej ciemność. Dlaczego ukochali ciemność? Bo ona pozwala na bałagan, który można ukryć; ciemność pozwala na kamuflaż tego wszystkiego, czego człowiek się wstydzi: błędów, grzechów, niepowodzeń. Ciemność tuszuje także ludzkie nieprawości i najcięższe zbrodnie. Spośród wszystkich rodzajów ciemności, ciemność ludzkiej duszy jest najgłębsza i najbardziej przerażająca, bo jest skutkiem wsłuchania się szept tego, który nienawidzi światła i nigdy nie opuszcza mroku.

Ojcowie Kościoła mówili: „Biada takiej duszy, po której nie przechadza się Chrystus”. A kiedy duszy zabraknie Boga, lęgną się w niej demony. A demony wiedzą, że człowiek, który jest podobny do Boga nigdy świadomie nie będzie wybierał ciemności. Zatem – same pozbawione na wieki światła – proponują człowiekowi ciemność, ale pod pozorem światłości. Człowiek jest mądry i często umyka takim szatańskim kalkulacją. Wtedy czeka go inna pułapka: młodsza siostra mroku – mgła. Niby należy do dnia, do światła, ale skutecznie zaciera ślady. Nie jest antytezą światłości, ale sprawia, że światłość jest uwięziona. W jej rozmazanym i kłującym w oczy blasku nie widać drogi. Wszystko jest względne, wszystko w zamęcie, wszystko połowiczne. Króluje półmrok i półprawda. W tej mgle dusza człowieka zostaje uwięziona w pozornej jasności. Wszystko jest niby jasne, ale rzeczywiście niewidoczne. Na pozór wciąż jest dzień, ale w duszach zapadła już noc.

I wtedy, kiedy wydaje się, że mgła pochłonęła już wszystko. Przestraszony człowiek widzi tylko mgłę, a każdego napotkanego człowieka traktuje jako wroga i sprawcę zamglenia. Kiedy nawet w sobie znajdujemy już jedynie rozmazane kształty dawnej prawości, jakieś nieokreślone wspomnienie o przynależności do światła… I nawet wtedy, kiedy taki zamglony świat uznamy za jedyny na jaki jeszcze nas stać, jedyny, w jakim potrafimy żyć i jedyny o jakim umiemy marzyć… nawet wtedy  – spróbuj w to uwierzyć – może stanąć na zamglonej drodze prowadzącej do twojej pochłoniętej już przez półmrok duszy – Zmartwychwstały i Miłosierny Pan, Światłość świata.

W blasku tej prawdziwej Światłości, oświecającej niejako od wewnątrz człowieka, rozpędzającej najbardziej nieprzeniknione mgły ludzkiej duszy, i spychającej inteligentną ciemność do grobu, w blasku tej Prawdziwej Światłości łatwo uwierzymy, że lepszy świat jest możliwy. Że mamy prawo o takim świecie marzyć i mamy obowiązek taki świat tworzyć – świat na miarę naszych marzeń. Świat na miarę marzeń samego Boga. Mamy także świętą powinność, aby o taki świat się upominać, takiego świata żądać, odważnie, stanowczo i roztropnie rozpędzać mgły, a rozpędzanie mgieł nie jest podpalaniem Polski.

Nie umarła u nas wszakże nadzieja! Jak nie umarła nadzieja w tych, którzy od 70 lat walczą o całą prawdę o Katyniu. Sceptycy powiedzą – bezskutecznie. Kolejne orzeczenia rosyjskiej prokuratury, czy impotencja europejskich sądów są jak złośliwy rechot, który wybucha nad grobami bohaterów. A Państwo Polskie wydaje się być wobec tych haniebnych zachowań bezbronne i wodzone za nos.

Jak refren, znany z dawnych, strasznych czasów, jak koszmary budzące nocami ocalałych z sowieckich łagrów, słyszymy te same słowa, w rytm tej samej pogardy: Nigdy nie dostaniecie wszystkich materiałów dotyczących Katynia. Nigdy nie oddamy wraku Tupolewa. Nigdy nie oddamy czarnych skrzynek z samolotu. Nigdy nie poznanie prawdy. Takie słowa już nas nie upokarzają. Jesteśmy kolejnym pokoleniem, które ich słucha i nie robią na nas większego wrażenia. Wiemy, że każdy, kto się dopuszcza nieprawości nienawidzi światła i nienawidzi prawdy. Ale nie uciekniemy, nie przestaniemy prawdy szukać, i nie przestaniemy o nią zabiegać.

I na tym – siostry i bracia – polega Boży sąd, że Światłość przyszła na świat, że Bóg stanął naprzeciw człowieka, a jeśli człowiek Go odrzuci – można powiedzieć – że skurczy się jak źrenica pod wpływem ostrego światła – pozostanie w ciemności, pozostanie sam. Ale każdy, kto przyzwyczaił wcześniej swój duchowy wzrok do światłości, kto jej szukał, kto za nią tęsknił, ucieszy się jej pełnią.

Modlimy się dzisiaj, Siostry i Bracia Polacy, módlmy się dzisiaj, pamiętając o ofiarach katastrofy smoleńskiej: wieczny odpoczynek racz im dać, Panie, a Światłość wiekuista niechaj im świeci. A Światłość wiekuista niechaj im świeci. Niech żadna duchowa mgła nie spowija ich nieśmiertelnych dusz.

W duchu stajemy nad grobami każdej z ofiar i modlimy się, aby opadły wszelkie mgły, które utrudniają drogę do poznania pełnej prawdy o przyczynach katastrofy.

Modlitwą wspieramy osierocone rodziny i wdowy po Generale Andrzeju Błasiku, po kapitanie pilocie Arkadiuszu Protasiuku, i po innych ofiara katastrofy, których dobre imię bezpodstawnie, bezkarnie i haniebnie jest szargane i poniżane.                                                                                                                               

Módlmy się o sprawujących władzę w Polsce, aby z honorem broniły polskiej racji stanu. 

Wspominając zamordowanych w Katyniu i Miednoje w Rosji, pod Kijowem i Charkowem na Ukrainie, w Kuropatach na Białorusi i na wszystkich Golgotach Wschodu, módlmy się, aby sowiecki, wojenny terroryzm i dokonane przez bolszewików zbrodnie ludobójstwa na Narodzie Polskim zyskały we współczesnej Rosji odpowiednią kwalifikację prawną, historyczną i moralną, o które zabiegał prezydent Lech Kaczyński.

Módlmy się za nas, abyśmy umieli chronić młode pokolenie Polaków przed przekłamywaniem historii, przed brakiem szacunku dla bohaterów, przed wyborem życia bez wartości, a dla siebie, módlmy się o odwagę życia w prawdzie i w świetle. Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości nienawidzi światła.

ks. Jarosław Staszewski TChr

TAJEMNICA ŚWIĘTEGO JÓZEFA (cz. 5)

Wielkość i ubóstwo Józefa

Dotykamy tutaj wielkości duszy Józefa, w jego ubóstwie i pokorze. Widać, że jest on „synem Dawida”, a nawet przewyższa swego ojca otrzymanym od Pana królewskim autorytetem. Józef z miłością wyraził zgodę na rzeczywiste ubóstwo w odniesieniu do płodności Maryi. Nie szemrał w swoim sercu, nie upominał się jako mąż o swoje prawa do żony, gdyż już podczas ich pierwszego spotkania zrzekł się wszelkich ludzkich praw do Maryi ze względu na jej całkowitą przynależność do Boga, duszą i ciałem. Zgodził się, że będzie dla Niej autorytetem jedynie w takiej mierze, w jakiej będzie mu to dane od Ojca. Poślubia ją rzeczywiście W całkowitym ubóstwie. To ubóstwo, dotąd przeżywane w intencji serca, teraz staje się faktem, w całym realizmie ludzkiej zmysłowości. Józef zgadza się, żeby Bóg uczynił w Maryi swoje arcydzieło bez jego udziału jako męża. Józef zgadza się, by Maryja sama była źródłem życia dla kształtującego się w Niej ciała Syna Najwyższego, który stał się człowiekiem. Jest z tego powodu szczęśliwy, gdyż Maryja zostaje w ten sposób w pełni wywyższona, naprawdę przechodzi przed nim jako pierwsza. A on zgadza się współdziałać w tym jedynym dziele tak, jak chce tego Bóg. Zgadza się być ubogi w odniesieniu do instynktownych wymagań ciała i krwi, aby pełniej współdziałać z Bogiem, z miłością i po Bożemu, aby być autorytetem jako mąż i ojciec, ale w zubożonej miłości nadprzyrodzonej i ludzkiej, nie mając żadnych praw. Józef, jako ubogi, ma nadzwyczajny autorytet, dzięki czemu z wielkodusznością zachowuje obyczaje samego Boga. Ze względu na swoje ubóstwo i wielkoduszność jest, jako mąż, prawdziwym autorytetem dla Maryi, Tej, która jest arcydziełem stworzenia; jest też, jako ojciec, autorytetem dla Syna Bożego. Ranga autorytetu zależy od tego, dla kogo jest się autorytetem. Być nim dla Syna Bożego to zadanie jedyne i niepowtarzalne, upodabniające do autorytetu ,,Ojca, który jest w niebie”.

Ojciec prawdziwie daje Józefowi wyjątkowy autorytet, jak nikomu innemu, gdyż mu ufa, ,,ma W nim upodobanie” (zob. Mt 3, 17; 12, 18, zob. Iz 42, 1; 17, 5; Mk 1,11; Łk 3, 22; 2 P 1, 17). Może mu jednak powierzyć ten autorytet dopiero, gdy podda próbie jego serce; wypróbowuje Józefa, by mu dać nową miłość, nowy autorytet.

Józef ufa Ojcu tak dalece, że zgadza się na sytuację, która po ludzku jest nie do zniesienia. Oficjalnie jest mężem Maryi i ojcem Jezusa, lecz jako mężczyzna i człowiek wierzący wie w swoim sercu, że jest „wiernym opiekunem” Dziewicy i Jej błogosławionego Syna, Syna Bożego. Będąc oficjalnie mężem Maryi i ojcem Jezusa, skrywa przed oczyma swoich ziomków dzieło Ducha Świętego W Maryi i Boskie pochodzenie swojego Syna, Jezusa. Musi więc zgodzić się na to, że swoją osobą może przyczynić się do pojawienia błędnych opinii na temat Maryi i Jezusa. Być może to Właśnie jest najcięższą prób; dla człowieka sprawiedliwego. Aby ją przejść z miłością i radością, trzeba skierować wzrok już tylko na wolę Ojca i nie zatrzymywać się ani na swoim własnym, ludzkim sądzie, ani na sądzie innych. Trzeba więc stale żyć w radykalnej zgodzie z wolą Ojca, ponad wszystkim, co pochodzi od stworzeń. Dotykamy tutaj tego, co najlepsze w świętości Józefa. Miłość do Maryi skłania go do patrzenia już tylko na to, jaka jest wola Ojca względem Niej. Józef kocha Jezusa tak bardzo, że podobnie jak On żyje pełnieniem woli Ojca. W tym całkowitym wewnętrznym ogołoceniu musi jednak kochać Maryję jak najczulszy i najdelikatniejszy mąż, najmocniej, będąc dla niej autorytetem; i musi kochać Jezusa jak ojciec, myśląc tylko o Nim i żyjąc tylko dla Niego, uznając swoją odpowiedzialność przed Ojcem za Maryję i za Tego, kogo nosi Ona w sobie.

Gdy nadszedł dzień ósmy i należało obrzezać Dziecię, nadano Mu imię Jezus, którym Je nazwał anioł, zanim się poczęło w łonie Matki” (Łk 2, 21).

Według św. Mateusza to Józef, posłuszny nakazowi anioła, nadaje swojemu synowi imię Jezus. Według relacji św. Łukasza imię nadaje Maryja, też posłuszna anielskiemu przesłaniu. Jest to zatem ich pierwsze wspólne dzieło, spełnione w posłuszeństwie Bożemu poleceniu; wspólne dzieło, podjęte na mocy autorytetu ojca i matki - w ubóstwie, gdyż nadają synowi imię, którego sami nie wybrali, lecz co do którego otrzymali wyraźny nakaz. We wspólnym posłuszeństwie wykonują więc wspólne dzieło.

Dodajmy, że posłuszeństwo Prawu w kwestii obrzezania również jest częścią ich pierwszego wspólnego dzieła. Aby Jezus mógł oficjalnie wejść do religijnej społeczności Izraela, potrzebne było współdziałanie ojca i matki. Józef i Maryja mogliby oczywiście odwoływać się do faktu, że Jezus stoi ponad wymaganiem Prawa, ponad wymaganiem owego znaku przymierza Boga z Abrahamem i z całym jego potomstwem. Zrozumieli jednak, że trzeba podporządkować się Prawu, że sam Jezus musi mu się podporządkować, żeby pozostać ukrytym przed ludźmi oczami, przed oczyma swojego ludu i - patrząc jeszcze głębiej - musi podporządkować się Prawu, aby żyjąc nim, je wypełnić. Poddając się obrzezaniu, Jezus nadaje temu znakowi, „sakramentowi , zupełnie nową wartość, całe bowiem ciało Jezusa - ciało umiłowanego Syna Ojca – jest całkowicie poświęcone Bogu, zanim jeszcze zostało obrzezane. Ten znak niczego Jezusowi nie dodaje, jednak przyjmując go, Jezus nadaje mu nowe znaczenie.

Kalendarium wydarzeń:  

  1. 01.05.2013 - II Pielgrzymka Bractwa do Sanktuarium św. Józefa w Kaliszu (jednodniowa)

 

  1. 05.05.2013 – odsłonięcie i poświęcenie obelisku upamiętniającego nieistniejący kościół parafialny pw. św. Józefa:

- 12.30 – Msza św. (uczestniczymy oficjalnie, ubrani w togi)

- 13.30 – przejście pod pomnik przy ul. Bolesława Chrobrego 13. (Bierzemy nagłośnienie i śpiewniczki).   

3. Rekolekcje z Całunem Turyńskim (16 – 19 maja):                                                                                               - czwartek – piątek: Msze z katechezą i adoracją Ran Chrystusowych o 8.00. 12.00 i 18.30.                                                          - sobota – 12.00 – Msza z poświęceniem krzyża – pamiątki Roku Wiary. Przejście przez miasto do ulicy Piłsudskiego i montaż krzyża.                                                                                                                                                  - niedziela – nauki na Mszach św. o 6.30; 8.00; 9.30; 11.00; 12.30 i 19.00.  

4. Następne spotkanie brackie: wtorek (21 maja): 18.00 – nabożeństwo majowe; 18.30 – Msza św.; 19.30 – spotkanie formacyjne.

aktualizowano: 2014-06-02
cofnij drukuj do góry