Biuletyny Bractwa

Biuletyny Bractwa 9 listopada 2012 wyświetleń: 1693

Biuletyn Bractwa św. Józefa nr 12.

VII Międzynarodowe Spotkania Rodzin. Mediolan 2012

PRACA WYZWANIEM DLA RODZINY (Katecheza VII)


Czytanie Słowa Bożego

A zasadziwszy ogród w Eden na wschodzie, Pan Bóg umieścił tam człowieka, którego ulepił.
Na rozkaz Pana Boga wyrosły z gleby wszelkie drzewa miłe z wyglądu i smaczny owoc rodzące oraz drzewo życia w środku tego ogrodu i drzewo poznania dobra i zła. Z Edenu zaś wypływała rzeka, aby nawadniać ów ogród, i stamtąd się rozdzielała, dając początek czterem rzekom. Pan Bóg wziął zatem człowieka i umieścił go w ogrodzie Eden, aby uprawiał go i doglądał (Rdz 2,8-10.15).

Do mężczyzny zaś rzekł: «Ponieważ posłuchałeś swej żony i zjadłeś z drzewa, co do którego dałem ci rozkaz w słowach: „Nie będziesz z niego jeść” - Przeklęta niech będzie ziemia z twego powodu: w trudzie będziesz zdobywał od niej po-żywienie dla siebie po wszystkie dni twego życia. Cierń i oset będzie ci ona rodziła, a przecież pokarmem twym są płody roli. W pocie więc oblicza twego będziesz musiał zdobywać pożywienie, póki nie wrócisz do ziemi, z której zostałeś wzięty; bo prochem jesteś i w proch się obrócisz!» (Rdz 3,17-19).

Katecheza biblijna


1. A zasadziwszy ogród w Eden. Ogród w Eden jest darem rak Boga, wspaniałym miejscem obfitującym w wodę, która zrasza cały świat. Pierwszym zadaniem, jakie Bóg powierza człowiekowi po jego stworzeniu, jest praca w tym ogrodzie, uprawianie go i doglądanie. Pierwiastek życia, który Bóg tchnął w ludzkość, daje człowiekowi kreatywność i siłę, geniusz i wigor potrzebne, żeby mógł współpracować w dziele Jego stworzenia.

Bóg nie jest zazdrosny o swoje dzieło i przekazuje je człowiekowi bez obaw i wspaniałomyślnie. Nie tylko powierza opiece ludzkiej wszelkie inne stworzenie, ale obdarza ludzi duchem, ażeby mogli czynnie uczestniczyć w dziele stworzenia, kształtując je według zamysłu Bożego. Obdarzając ludzkie stworzenie duchem, Bóg wyposaża człowieka tak, aby umiał zatroszczyć się dla Niego i wespół z Nim o cały świat stworzony.
Ludzie nie zostali stworzeni po to, by - jak utrzymują niektóre religie starożytnego Wschodu - zastąpić w pracy bogów czy być ich niewolnikami do najgorszych zadań. Bóg chciał stworzyć ludzkość po to, by opiekowała się światem stworzonym, aktywnie współpracując w dziele stworzenia.

W tradycji biblijnej praca rąk cieszy się wielkim poważaniem, zaś w szkołach rabinackich łączono ją z nauką. Dzisiaj, wobec rosnącej pogardy dla pewnych zawodów, zwłaszcza rzemiosła, bardziej niż kiedykolwiek staje się konieczne przywrócenie godności pracy rąk. Doglądanie i uprawianie ziemskiego ogrodu, powierzone przez Boga ludzkości, nie dotyczy tylko umysłu czy serca, wymaga też pracy rąk. Praca na roli i wytwórczość przemysłowa i rzemieślnicza to fundamenty tej pracy, poprzez którą ludzie przyczyniają się do rozwoju każdego człowieka i całego społeczeństwa. Jak mówi encyklika Laborem Exercens, 9: «Praca jest dobrem człowieka - dobrem jego człowieczeństwa - przez pracę bowiem człowiek nie tylko przekształca przyrodę, dostosowując ją do swoich potrzeb, ale także urzeczywistnia siebie jako człowiek, a także poniekąd bardziej „staje się człowiekiem”».

2. Pan Bóg wziął zatem człowieka i umieścił go w ogrodzie Eden. Bóg nie tylko zasadza ogród, ale umieszcza w nim człowieka, aby tam zamieszkał. Ziemski ogród jest dany ludziom, aby żyli zgodnie i pracowali otaczając się nawzajem opieką. Praca nie jest karą Boską, jak wyobrażano sobie w mitach starożytności, ani stanem zniewolenia, za jaki uważała ją kultura grecko-rzymska: jest ona raczej konstytutywną działalnością każdej ludzkiej istoty. Świat oczekuje pracy od ludzi. Mają oni możliwość realizowania planu Boga Stwórcy w świecie stworzonym, za który są odpowiedzialni. W tym świetle praca jest formą, w jakiej człowiek przeżywa swoją relację z Bogiem i dochowuje Mu wierności.

Praca nie jest więc celem życia: zachowuje słuszny wymiar środka, którym jest. Celem jest natomiast komunia i współodpowiedzialność ludzi z ich Stwórcą. Jeśli praca staje się celem, to bałwochwalcze uwielbienie pracy wypiera współpracę, jakiej domaga się Bóg od ludzi. Nie żąda się od nich, aby zwyczajnie pracowali, lecz aby «pracowali doglądając i uprawiając» Boże dzieło stworzenia. Człowiek nie pracuje dla siebie, lecz współpracuje w dziele Bożym. Jego współpraca jest zresztą czynna i odpowiedzialna, co oznacza, że człowiek nie powinien oddawać się lenistwu, lecz pracowicie «doglądać i uprawiać» ziemię.

Praca przewidziana dla człowieka w ogrodzie w Eden jest pracą rolnika, która polega głównie na przygotowaniu ziemi pod za-siew, aby ziarno mogło skorzystać z jej naturalnej płodności, aby zakiełkowało, wyrosło i dało obfity owoc. Wspierać dzieło stworzenia nie wypaczając go, działać w oparciu o naturalne prawa przyrody, chętnie służyć ludzkości, każdemu mężczyźnie i kobiecie stworzonym na obraz i podobieństwo Boże, przyczyniać się do uwolnienia ich od wszelkich form zniewolenia, również w sferze pracy: oto kilka z zadań powierzonych człowiekowi, ażeby ludzkość mogła stać się jedną wielką rodziną.

3. Aby uprawiał go i doglądał. Podczas gdy w pierwszym opowiadaniu o stworzeniu (Rdz 1) człowiekowi jawi się perspektywa panowania nad zwierzętami i poddania sobie świata, w drugim (Rdz 2) mowa jest raczej o zasiewaniu i uprawia-niu ziemi. I podczas gdy w pierwszym opowia-daniu chodzi nie tyle o despotyczne władanie, ile o wspaniałomyślne panowanie monarchy, który mądrze i sprawiedliwie działa dla dobra swojego ludu, w drugim akcentuje się raczej cierpliwość i nadzieję oczekiwania na owoce.

Podczas oczekiwania od człowieka żąda się cnoty wierności, podobnie jak od tych, którzy w Izraelu sprawowali świętą posługę w świątyni. Pracowitość człowieka powinna mieć cechy podobne do pokory rolnika, który przypatruje się ziemi, by odgadnąć, jak ją najlepiej uprawić, oraz skromności cieśli, który ciosa drewno, zważając na kierunek słojów.

Prawidłowe używanie zasobów ziemi implikuje ochronę świata stworzonego i solidarność wobec przyszłych pokoleń. Hinduskie porzekadło uczy, iż «nigdy nie powinniśmy myśleć, że ziemię odziedziczyliśmy po naszych ojcach, ale że pożyczyliśmy ją od naszych dzieci». Zadanie doglądania ziemi wymaga od nas uszanowania przyrody, uznając porządek, jaki nadał jej Stwórca. W ten sposób w pracy ludzkiej nie ulegnie się pokusie roztrwonienia bogactwa i zeszpecenia piękna naszej planety, lecz uczyni się z niej, jak zamyślił to sobie Bóg, biesiadny ogród wspólnego życia ludzkiej rodziny, której błogosławi Ojciec niebieski.

4. W pocie więc oblicza twego będziesz musiał zdobywać pożywienie. Ryzyko, że praca będzie idolem, dotyczy również rodziny. Dzieje się tak wtedy, gdy praca zdobywa sobie pierwszeństwo w stosunku do relacji rodzinnych, gdy parę małżon-ków zaślepia perspektywa zysków ekonomicz-nych, gdy utożsamiają swoje szczęście jedynie z dobrobytem materialnym. Wśród pracujących, i to w każdej epoce, istnieje ryzyko, że zapomną o Bogu i oddadzą się całkowicie sprawom tego świata, w przekonaniu, że mogą one zaspokoić każde pragnienie. Właściwe podejście do pracy, pozwalające nam uniknąć takich manowców, wymaga rozeznania przez rodzinę, jakich dokonać wyborów w dziedzinie pracy domowej i zawodowej. W tym zakresie zasada, według której tylko kobieta wykonuje pracę w domu i dla domu, okazuje się niesprawiedliwa: cała rodzina musi być włączona do wypełniania tych obowiązków, a zadania przydzielone wszystkim jej członkom po równi. Jeśli chodzi natomiast o pracę zawodową z pewnością słuszne będzie, by małżonkowie doszli do porozumienia i unikali zbyt częstej i długiej nieobecności w domu, w rodzinie. Niestety, konieczność zapewnienia utrzymania rodzinie nieczęsto pozostawia małżonkom możliwość dokonania mądrego i harmonijnego wyboru.
Zaniedbywanie życia religijnego sprzeciwia się przykazaniu miłości Boga i bliźniego, które Jezus nazwał pierwszym i największym z przykazań (por. Mk 12,28-31). Rozpoznanie i przeżywa-nie Jego ojcowskiej miłości i wszystkich jej darów jest tym, czego Bóg pragnie dla każdej ludzkiej rodziny. Rozpoznanie miłości Ojca niebieskiego i życie nią na ziemi jest powołaniem każdej rodziny.

Trud stanowi integralną składową pracy. W aktualnej epoce, żądnej «wszystkiego tu i teraz», wychowanie do pracy «w pocie czoła» będzie prawdziwie opatrznościowe. Stan życia na ziemi, które jest prowizoryczne i zawsze tymczasowe, również dla rodziny zakłada trud i ból, przede wszystkim w tym, co dotyczy pracy wykonywanej, by zarobić na utrzymanie. Trud pracy okazuje się lżejszy i sensowny, kiedy pracę wykonuje się nie w egoistycznym celu wzbogacenia się, lecz po to, by dzielić się zasobami życia w rodzinie i poza nią, zwłaszcza z najbiedniejszymi, pamiętając o uniwersalnym przeznaczeniu dóbr.

Bywa, że rodzice przesadzają w chronieniu dzieci przed wszelkim trudem. Nie powinni jednak zapominać, że rodzina jest pierwszą szkolę pracy, gdzie uczy się odpowiedzialności za siebie i za innych, dzielących z nami wspólne środowisko życia. Życie rodzinne i obowiązki domowe uczą doceniania i szanowania trudu i umacniają wolę w dążeniu do wspólnego dobrobytu i wzajemnego dobra.



 

Słuchanie Magisterium

 

Chrześcijanin uznaje wartość pracy, ale umie dostrzec również zeszpecenia powodowane w niej przez grzech. Dlatego rodzina chrześcijańska przyjmuje pracę jako dar Opatrzności dla swojego życia i dla życia jej członków. Unika jednakże traktowania pracy jako wartości absolutnej i uważa taką tendencję, dziś bardzo powszechną, za jedną z bałwochwalczych pokus naszej epoki. Nie ogranicza się do stwierdzenia odmiennego przekonania. Ukierunkowuje całe swoje życie, stawiając na pierwszym planie inny priorytet. Odczuwa tę samą troskę, jaką wyraża Laborem Exercens 9, ażeby «w pracy, poprzez którą materia doznaje uszlachetnienia, człowiek sam nie doznawał pomniejszenia swej godności».


 

Praca: dobro dla osoby i jej godności

 

A przecież, z tym całym trudem - a może nawet poniekąd z jego powodu - praca jest dobrem człowieka. Jeśli dobro to nosi na sobie znamię «bonum arduum» wedle terminologii św. Tomasza, to niemniej jako takie jest ono dobrem człowieka. I to nie dobrem tylko «użytecznym» czy «użytkowym», ale dobrem «godziwym», czyli odpowiadającym godności człowieka, wyraża-jącym tę godność i pomnażającym ją. Chcąc bliżej określić znaczenie etyczne pracy, trzeba mieć przed oczyma tę przede wszystkim prawdę. [...] Bez tego nie można zrozumieć znaczenia cnoty pracowitości, nie można w szczególności zrozumieć, dlaczego pracowitość miałaby być cnotą - cnotą bowiem (czyli sprawnością moralną) nazywamy to, przez co człowiek staje się dobry jako człowiek. Fakt ten nie zmienia w niczym słusznej obawy o to, ażeby w pracy, poprzez którą materia doznaje uszlachetnienia, człowiek sam nie doznawał pomniejszenia swej godności. Wiadomo przecież, że pracy można także na różny sposób używać przeciwko człowiekowi, że można go karać obozowym systemem pracy, że można z pracy czynić środek ucisku człowieka, że można wreszcie na różne sposoby wyzyskiwać pracę ludzką, czyli człowieka pracy. To wszystko przemawia na rzecz moralnej powinności łączenia pracowitości jako cnoty ze społecznym ładem pracy, który pozwoli człowiekowi w pracy bardziej «stawać się człowiekiem», a nie degradować się przez pracę, tracąc nie tylko siły fizyczne (co do pewnego stopnia jest nieuniknione), ale nade wszystko właściwą sobie godność i podmiotowość. [Laborem Exercens, 9]


 

PYTANIA DLA PARY MAŁŻEŃSKIEJ

1.    Czy umiemy wspierać się wzajemnie w trudach naszych obowiązków zawodowych?
2.    Czy chętnie szukamy okazji do wspólnego wykonywania prac ręcznych?
3.    Czy nasze dzieci rozumieją ile trudu wymaga praca, i czy rozumieją wartość pieniędzy zarobionych dzięki trudnej i męczącej pracy?
4.    Czy umiemy dzielić się naszymi dochodami z pracy również z ubogimi?

PYTANIA DLA RODZINY

1.    W jaki sposób kryzys ekonomiczny wpływa na życie na-szych rodzin?
2.    Czy w naszych wspólnotach chrześcijańskich troszczymy się o bezrobotnych albo tymczasowo zatrudnionych, źle opłacanych lub pracujących w warunkach szkodliwych dla zdrowia?
3.    Jakich konkretnych wyborów może dokonać rodzina, żeby wychować dzieci od wczesnego dzieciństwa, by przykładały się do «ochrony świata stworzonego»?
4.    Czy istnieją jeszcze formy pracy niewolniczej? Jak możemy je zwalczać, jak stawić im czoło, jak je zlikwidować?

Piotr Jerzy Frassati - Patron całkiem nowoczesny

Żył zaledwie 24 lata, ale to wystarczyło, aby dojść do świętości. Nazwany przez Ojca Świętego Człowiekiem ośmiu błogosławieństw - kto to taki? Mowa o błogosławionym Piotrze Jerzym Frassati (po włosku Pier Giorgio Frassati).

Urodził się w Turynie we Włoszech w 1901r., i tam też zmarł 4 lipca 1925r. Był młodzieńcem silnym i wysportowanym. Chodził zawsze uśmiechnięty i radosny, bo tym który dawał mu siły był Pan Jezus. Bardzo ważna była dla niego Eucharystia, którą przyjmował codziennie. Zgodnie z ówczesnym zwyczajem poszczenia, do momentu przyjęcia Komunii Świętej, Błogosławiony często nic nie jadł aż do południa, kiedy uczestniczył we Mszy.

Jego wielkie miłosierdzie, jakie okazywał biednym i chorym przynosiło mu sławę w całym Turynie. Często widziano go z jakimiś paczkami, w których miał odzież, lekarstwa, żywność, zabawki i książki - wszystko dla ludzi potrzebujących. Jego miłość do bliźnich była tak wielka, że nie bał się opiekować ludźmi chorymi na zaraźliwe i śmiertelne choroby. Sam robił im zastrzyki, aplikował leki i obmywał. Nie było człowieka w Turynie, którego zostawiłby bez pomocy. Jeśli nie mógł pomóc od razu, to zapisywał adres biedaczyny w notesie i po kilku dniach przychodził do potrzebującego. Oto co powiedział o Nim jego Kolega:
Pewnego dnia usiłował przekonać mnie do uczestniczenia w dziele miłosierdzia "Świętego Wincentego". Na przedstawiane przeze mnie trudności, że nie mam dość odwagi, by wejść do brudnych i cuchnących domów biedaków, gdzie mógłbym zarazić się jakimiś chorobami, z całą prostotą odpowiedział, iż nawiedzanie biednych jest nawiedzaniem samego Jezusa Chrystusa.

Frassati wspierał biednych także przez jałmużnę. Piotr choć pochodził z zamożnej rodziny był ubogi. Prawie wszystkie pieniądze które dostawał, przeznaczał na pomoc swoim przyjaciołom - ubogim. W Turynie, było dużo rodzin ubogich, więc Frassati często chodził pieszo lub jeździł tramwajami lub rowerem, choć miał swoje auto, zaś w pociągu jeździł trzecią klasą, by zaoszczędzić coś i Ich wesprzeć. Zdarzało się, że wracał do domu bez części garderoby, bo napotkał jakiegoś biedaka, który nie miał czym się okryć, więc oddawał mu marynarkę lub płaszcz. Piotr Jerzy świetnie pływał, jeździł na rowerze, na nartach i konno. Jednak jego największą pasją była alpinistyka. żyjąc w pobliżu Alp często organizował wraz z koleżankami i kolegami, przez których był szczerze lubiany wyprawy na alpejskie szlaki, ściany i lodowce. Góry były dla niego wielką radością, miejscem gdzie kontemplował wielkość Stwórcy, gdzie zbliżał się do Boga. Nie wstydził się wiary. Często na górskim szlaku lub w pociągu rozpoczynał odmawiać na głos różaniec. Dołączali do niego towarzysze podróży. Widziano Go jak w czasie przejażdżki na koniu przystaje, zsiada z konia, w lewej ręce trzyma uzdę, a prawą ręką się żegna robiąc duży znak krzyża. Frassati był zawsze pogodny i uśmiechnięty. Było w Nim coś co pociągało ludzi do Niego. Dlatego został nazwany przez przyjaciół Valanga di Vita to znaczy po włosku Lawina Życia.


 

aktualizowano: 2014-06-02
cofnij drukuj do góry