Czwartek, 25 kwietnia 2024 r. imieniny: Jarosława, Marka, Wiki Czwartek IV tygodnia okresu wielkanocnego | Święto Św. Marka Ewangelisty

Slideshow

Slideshow 13 lutego 2013 wyświetleń: 1920

Benedykt XVI nie zszedł z krzyża

„W pełni świadom powagi tego aktu, z pełną wolnością, oświadczam, że rezygnuję z posługi Biskupa Rzymu, Następcy Piotra, powierzonej mi przez Kardynałów 19 kwietnia 2005 roku, tak, że od 28 lutego 2013 roku, od godziny 20.00, rzymska stolica, Stolica św. Piotra, będzie zwolniona (sede vacante) i będzie konieczne, aby ci, którzy do tego posiadają kompetencje, zwołali Konklawe dla wyboru nowego Papieża.” – słowa Benedykta XVI wstrząsnęły całym światem, nie tylko katolickim. Wstrząsnęły, bo się tego nie spodziewaliśmy. Ale Bóg ma swoje plany. I wierzę w to mocno, że decyzja Benedykta, to kolejne jego pokorne przylgnięcie do woli i planów Najwyższego.

Bóg od początku burzy nasze schematy myślenia, zmienia nagle kierunek naszych oczekiwań. Tak, przyzwyczailiśmy się do papieży "umierających na papieskim tronie". Byliśmy świadkami konania Jana Pawła II, Pawła VI, Jana XXIII. A przecież nie jeden Papież rozważał pod koniec swojego życia możliwość abdykacji. Ktoś powie: tak, rozważali, ale pozostali do końca. Sam Jan Paweł II złamany cierpieniem powiedział: „Chrystus z krzyża nie zstąpił, Chrystusa z krzyża zdjęto”. Piękne i głębokie słowa. Ale Ratzinger nie jest Wojtyłą. Jest Ratzingerem. Tak sobie myślę, był świadkiem okrutnych męczarni i cierpienia umierającego Papieża Polaka. Zresztą, jak wspominają najbliżsi współpracownicy Jana Pawła II, kard. Ratzinger był jednym z tych, którzy opowiadali się za abdykacją Papieża Polaka. Wypływało to ze specyficznego pojmowania eklezjologii przez ówczesnego Prefekta Kongregacji Wiary i ze zwyczajnej troski o dobro Kościoła.  Zresztą  bardzo mocno jest to wyczuwalne w słowach, które Benedykt XVI skierował do kardynałów na poniedziałkowym konsystorzu: „Rozważywszy po wielokroć rzecz w sumieniu przed Bogiem, zyskałem pewność, że z powodu podeszłego wieku moje siły nie są już wystarczające, aby w sposób należyty sprawować posługę Piotrową. Jestem w pełni świadom, że ta posługa, w jej duchowej istocie powinna być spełniana nie tylko przez czyny i słowa, ale w nie mniejszym stopniu także przez cierpienie i modlitwę. Tym niemniej, aby kierować łodzią św. Piotra i głosić Ewangelię w dzisiejszym świecie, podlegającym szybkim przemianom i wzburzanym przez kwestie o wielkim znaczeniu dla życia wiary, niezbędna jest siła zarówno ciała, jak i ducha, która w ostatnich miesiącach osłabła we mnie na tyle, że muszę uznać moją niezdolność do dobrego wykonywania powierzonej mi posługi.” Czy są to słowa „tchórza”, który poddaje się bez walki? Nie, są to raczej odważne słowa pokornego człowieka, który rozeznawszy wolę Boga ustępuje, nie złożywszy broni. Bo będzie walczył dalej, o duszę świata.

Papież abdykując, poświęcił się dla swego Kościoła, ponieważ nie chce, by ucierpiał, dlatego że on sam opada z sił. Poświęcił się w sposób, który dla niego osobiście wydaje się właściwy i jak najlepszy, dla nas wszystkich. Decyzja ta jest przemyślana i przemodlona. Któż z nas odważyłby się powiedzieć: to nie mieści się w Bożych planach… Benedykt XVI jest człowiekiem wielkiej wiary i pokory. Odczytał znaki czasu. To nie jest zejście z krzyża. Benedykt dalej będzie na krzyżu wisiał. Tyle, że nie w białej sutannie. A jego decyzja to jeden z największych w historii Kościoła - akt odwagi i pokory człowieka, który kocha Chrystusa i Kościół miłością żarliwą, miłością, która współweseli się z prawdą. Wydaje mi się, że tylko człowiek szalenie pyszny i małej wiary, może mieć problemy z pokornym  przyjęciem decyzji Papieża.

I jeszcze jedno. Zbyt pochopne wartościowanie i zestawienie Benedykta XVI z postawą Jana Pawła II nie ma sensu i jest szalenie irracjonalne, duchowo niebezpieczne. Dwóch wielkich świętych mężów Kościoła podjęło dwie różne decyzje. Ale te dwie decyzje mieszczą się w kanonie prawa kościelnego i w eklezjologicznej perspektywie. Obydwie decyzje były odważne. To prawda - są różne, bo podjęte przez dwóch różnych ludzi. Powtórzę to jeszcze raz: Ratzinger nie jest Wojtyłą a Wojtyła nie był Ratzingerem. Obydwaj wzięli krzyż posługi Piotrowej, choć niosą go różnie, na swój sposób, ale w tym samym duchu zawierzenia Bożej Opatrzności.  Uszanowaliśmy wolę Jana Pawła II, uszanujmy wolę Benedykta XVI. Obydwie bowiem mają swoje źródło w Bożej Opatrzności i obydwie mieszczą się w kanonie tradycji Kościoła.

Jestem i myślę że wszyscy jesteśmy Benedyktowi XVI szczerze wdzięczni za te blisko osiem lat posługiwania w Kościele. Zdążyliśmy się w nim bardzo rozkochać. 28 lutego o godz. 20:00, papieski tron rozpocznie swoje symboliczne oczekiwanie na nowego Następcę św. Piotra. Módlmy się o Ducha Świętego dla Kościoła i nowego papieża. A sercem, nadal bądźmy blisko przy kard. Ratzingerze, który przez ponad 7 lat swojego pontyfikatu zło dobrem zwyciężał, walcząc  z demonami relatywizmu przeróżnej maści.  Benedykt XVI nie zszedł z krzyża. Wisi na nim dalej, samotny i opuszczony przez wielu, jak Jego Mistrz. Opuszczony (niestety) także przez wielu uczniów, którzy gotowi byli wszędzie za nim pójść, a dziś nie potrafią z wiarą przyjąć tego, co się dzieje… 

„Niech się nawróci do Pana, a Ten się nad nim zmiłuje, i do Boga naszego, gdyż hojny jest w przebaczaniu. Bo myśli moje nie są myślami waszymi  - mówi Pan - ani wasze drogi moimi drogami. Bo jak niebiosa górują nad ziemią, tak drogi moje - nad waszymi drogami i myśli moje - nad myślami waszymi." (Iż 55,6-9)

Ks. Rafał J. Sorkowicz SChr

aktualizowano: 2013-02-13
Wszystkich rekordów:
Parafia św.Józefa | ul.św.Jana Chrzciciela 1, 73-110 Stargard
sw.jozef.stargard@gmail.com