Niedziela (21.04) Warszawa – Tel Aviv – Hajfa - Tyberiada - Po nocnym przejeździe ze Stargardu, nad ranem dotarliśmy do Warszawy. Po Mszy św. w kaplicy na Okęciu i kontroli celnej, wsiedliśmy do samolotu, aby po ponad trzech godzinach lotu bezpiecznie wylądować na ziemi Jezusa, a potem autokarem w polskich barwach narodowych, dojechać do Góry Karmel. Z kościoła Stella Maris (Matki Bożej Gwiazdy Morza) rozciąga się cudowny widok na nowoczesną i portową Hajfę. W kościele modlimy się do Matki Bożej Szkaplerznej, zapalmy świece w grocie proroka Eliasza. Przejeżdżając ulicami współczesnej Hajfy naszą uwagę zwracają tarasowe ogrody i świątynia sekty Bahai oraz spichlerz zbożowy ozdobiony i wyniosły jak zamczysko. Późnym wieczorem docieramy do Tyberiady, gdzie w żydowskim hotelu spędzimy dwie noce.
Poniedziałek (22.04) Tyberiada – Yardenit – Góra Tabor – Nazaret – Kana Galilejska – Tyberiada
Rano jedziemy nad Jordan, po lewej stronie mamy Jezioro Genezaret, a za nimi Wzgórza Golan. Yardenit – to miejsc, gdzie odnawiamy chrzcielne przyrzeczenia, a ks. proboszcz na znak odnowienia przymierza, polewa nasze głowy wodą z Jordanu. Wśród umieszczonych na murze biblijnych tekstów opisujących Chrzest Jezusa odnajdujemy tablicę w polskim języku. Potem jedziemy w kierunku Góry Tabor. Czekając na busy, które wwiozą nas na szczyt (660 m. nad poziomem morza) cieszymy oczy widokami zielonej Galilei. Cyprysowa aleja doprowadza nas do świątyni. Podziwiając witraż z pawiami i mozaiki, przychodzą na myśl słowa Apostołów: „Panie, dobrze, że tu jesteśmy!”. W pobliżu dzisiejszej bazyliki widoczne są relikty starożytnego kościoła (IV w.) i klasztoru benedyktynów z epoki Krzyżowców. Dalej jedziemy do Nazaretu. Nawiedzamy dwupoziomową Bazylikę Zwiastowania NMP ze starożytną kaplicą wzniesioną w miejscu domku Maryi. Podziwiamy liczne, czczone w różnych krajach, wizerunki Matki Jezusa. Obok bazyliki stoi kościół św. Józefa, gdzie sprawujemy Eucharystię. Kiedyś był tu warsztat stolarski Opiekuna Świętej Rodziny. W podziemiach kościoła zwiedzamy relikty starożytnego domostwa i jedziemy dalej, do Kany Galilejskiej. Tylko wąska uliczka rozdziela prawosławny i katolicki kościół cudu w Kanie. Dziewięć par małżeńskich odnawia swoje ślubne przyrzeczenia. Wszyscy dzielimy ich wzruszenie. Po weselnych toastach w pobliskim sklepiku wracamy na nocleg do Tyberiady.
Wtorek (23.04) Tyberiada – Tabgha – Kościół Prymatu – Kafarnaum – Góra Błogosławieństw – Jerash – Amman
Dzień zaczynamy od rejsu po Jeziorze Galilejskim, którego tafla leży ponad 200 metrów poniżej poziomu morza. Gdy wchodzimy na pokład rozbrzmiewa Mazurek Dąbrowskiego, a na maszt wciągana jest polska bandera. Śpiewamy Barkę, słuchamy słów bł. Jana Pawła II, a serca przepełniała radość, którą można porównać z radością galilejskich rybaków, którzy wracali z udanego połowu i wiedzieli, że Pan jest z nimi. Przepiękny słoneczny dzień spędzony w soczyście zielnej Galilei. Przejeżdżamy obok biblijnej Magdali, z której pochodziła Maria Magdalena oraz w pobliżu ruin miasta Korozain, z którego rzeczywiście nie pozostał kamień na kamieniu. Odwiedzamy szereg miejsc związanych z obecnością Chrystusa nad Jeziorem Galilejskim. Najpierw trafiamy do kościoła benedyktynów w Tabgha (gr. siedem źródeł), który upamiętnia cud rozmnożenia chleba i ryb. Wśród bizantyjskich mozaik odnajdujemy tę najbardziej znaną z koszem chlebów i rybami. Stajemy nad brzegiem jeziora w miejscy, gdzie Jezus zapytał Piotra „Czy miłujesz mnie?” i złożył w ręce Rybaka z Kafarnaum klucze Królestwa Niebieskiego. Wzruszający pomnik upamiętnia dialog Jezusa z Piotrem. Kościół Prymatu wzniesiony w XIX w. stanął w miejscu starożytnej świątyni opisanej przez pątniczkę Egerię w IV wieku. We wnętrzu kościoła, przed ołtarzem – lita skała, nazywana „Mensa Christi” (ołtarz Chrystusa). Z kolei przybywamy do Kafarnaum, gdzie w domu Piotra mieszkał przez trzy lata Jezus. Na ruinach domu Księcia Apostołów stoi płaski jak talerz, nowoczesny kościół. Obok ruiny synagogi, w której Jezus przemawiał do Żydów. Pozostałości starożytnego miasta toną w kwiatach, a w tle skrzy się lazurowa tafla jeziora. Na koniec dojeżdżamy do malowniczo położonego na wzniesieniu kościoła Ośmiu Błogosławieństw. W ogrodzie, na polowym ołtarzu sprawujemy Eucharystię. Chłoniemy atmosferę wydarzenia sprzed wieków, które stało się sercem Jezusowej Ewangelii: „Błogosławieni ubodzy, smutni, płaczący, prześladowani…”.
Jeszcze degustacja słynnej ryby św. Piotra i przejazd do Jordanii. Cieszymy się, że z każdym dniem robi się coraz cieplej. Wieczorem zwiedzamy ruiny starożytnej Gadary (Jerash), zwanej „Pompejami Wschodu”. Zachwyca nas doskonale zachowana mozaika podłogowa w ruinach kościoła świętych Kosmy i Damiana. Podziwiamy eliptyczną kolumnadę otaczającą główny plac i sprawdzamy akustykę rzymskiego teatru. Na nocleg jedziemy do Ammanu, stolicy Jordanii.
Środa (24.04) Amman – Góra Nebo – Madaba – Petra
W Ammanie, nazywanym w starożytności Filadelfią, zwiedzamy Cytadele, na której znajdują się relikty świątyni Heraklesa. Podziwiamy rozległą panoramę miasta i dobrze widocznym rzymskim teatrem, a także zwiedzamy niewielkie Muzeum Narodowe z kolekcją rzeźb sprzed 10 tysięcy lat. Kolejnym etapem jest Góra Nebo, skąd Mojżesz oglądał Ziemię Obiecaną. Tu uczestniczymy w Eucharystii we franciszkańskiej kaplicy, robimy sobie zdjęcia przy monumencie ustawionym z okazji Jubileuszu Roku 2000 i wizyty Jana Pawła II. Zanim ruszymy do legendarnej Petry, zajeżdżamy jeszcze do Madaby, do pracowni mozaikarskiej. Potem oglądamy jeszcze słynną na całym świecie mozaikową mapę Bliskiego Wschodu, umieszczoną w posadzce kościoła św. Jerzego. Nocleg spędzamy w Petrze.
Czwartek (25.04) Petra – Jerycho – Jerozolima
Podczas śniadania ofiarowaliśmy ks. proboszczowi album o mozaikach Jordanii, czym zrobiliśmy mu wielką przyjemność. Godzinny marsz wąskim, skalnym wąwozem zaprowadził nas do ruin stolicy Nabatejczyków. Różnobarwne fasady grobowców „różowego miasta” zapierały dech w piersiach. Petrę zniszczyło w VII w. trzęsienie ziemi, ale to, co z niej pozostało i tak budzi podziw. Eucharystię sprawujemy w ruinach bizantyjskiego kościoła. W południe ruszaliśmy już w stronę Izraela, z mocną nadzieją, że szybkie przekroczenie granicy umożliwi nam kąpiel w Morzu Martwym. Niestety zamiast kąpieli były godziny stracone na granicy. W drodze do Jerozolimy zajechaliśmy do Jerycha, zobaczyć sykomorę, na którą wspiął się Zacheusz i spojrzeć na Górę Kuszania, a przy okazji napić się soku z pomarańczy i kupić sandały ze skóry wielbłąda. Jerozolimski hotel „Siedem Arkad” na Górze Oliwnej czekał już na nas.
Piątek (26.04) Jerozolima – Betlejem (Pole Pasterzy i Bazylika Narodzenia) – Jerozolima (Ściana Płaczu, Kościół św. Anny i Sadzawka Owcza, Litostrotos i Droga Krzyżowa, Bazylika Grobu Bożego).
Wczesnym rankiem pojechaliśmy do Betlejem, otoczone wysokim betonowym murem, który odgradza Autonomię Palestyńska od Izraela. Rozpoczynamy od nawiedzenia Pola Pasterzy: skalna jaskinia, ogród, pozostałości średniowiecznej osady i piękny kościół w kształcie namiotu. Potem - Bazylika Narodzenia, która robi na wszystkich ogromne wrażenie. Niskie odrzwia zmuszają do zgięcia karku przy wchodzeniu do środka. Pusta nawa wsparta na kolumnach pamięta czasy cesarza Justyniana. W prezbiterium prawosławny ikonostas. Na wejście do Groty Narodzin Chrystusa, do której prowadzą schody po południowej stronie prezbiterium, czekaliśmy ponad 2 godz. Sama Grota niewielka. W ołtarzu Narodzenia – srebrna gwiazda otoczona 15 oliwnymi lampami i ikonami. Sąsiedni klasztor św. Katarzyny niestety był zamknięty. Zwiedziliśmy tylko dziedziniec z figurą św. Hieronima, który spędził tu wiele lat życia tłumacząc Biblię na łacinę.
Wróciliśmy do Jerozolimy i pokonując „graniczny posterunek” i dochodzimy pod „Ścianę płaczu”. Po jerozolimskiej świątyni została jedynie zachodnia ściana muru, przy której do dzisiaj modlą się Żydzi. Pokonujemy wąskie uliczki arabskiego bazaru i dochodzimy do kościoła św. Anny – niezwykłego, bo prawie niezmienionego od czasów Krzyżowców. Kamienne ściany i szlachetne proporcje architektury sprawiają, że w świątyni jest doskonała akustyka. Miejsce narodzin Maryi znajduje się w krypcie. Za kościołem, w XIX w. archeolodzy odkryli pozostałości sadzawki Betezda, zwanej również Owczą, gdzie Chrystus uzdrowił paralityka. Stamtąd idziemy do pozostałości Twierdzy Antonia, udostępnionych do zwiedzania w podziemiach dzisiejszego klasztoru sióstr syjońskich. Twierdzę wybudował król Herod Wielki w 36 r. przed Chrystusem, ku czci Marka Antoniusza. Obok starożytnych, podziemnych cystern na wodę, ocalały fragmenty kamiennej posadzki dziedzińca twierdzy, na którym miał się dokonać sąd Piłata nad Jezusem. Miejsce to po grecku nazywano „Litostrotos”, a po hebrajsku „Gabbatha” (J 19, 13). Stąd ruszamy w drodze krzyżowej. Mijamy łuk „Ecce homo” i pokonując zwykły gwar miasta próbujemy spotkać umęczonego Chrystusa. Mijają kolejne stacje. Mamy przed oczyma sceny z filmu „Pasja”, fragmenty ewangelicznego opisu. Znane od dzieciństwa wyobrażenia kolejnych stacji konfrontują się z rzeczywistością Via Dolorosa. Każdy z nas bierze w duchu krzyż na ramiona, aby ulżyć Jezusowi choć na chwilę, aby choć na moment stać się Szymonem Cyrenejczykiem. Droga Krzyżowa kończy się w Bazylice Grobu. Wchodzimy do niej przez ciasne i zaniedbane kaplice wschodnich obrządków. Tłok niemiłosierny uniemożliwia nam wejście na Golgotę. Ustawiamy się w długiej kolejce do Bożego Grobu. Tłok. Ścisk, ale jesteśmy cierpliwi. Cichutko mówimy różaniec. Po ponad 2-godzinnym oczekiwaniu wchodzimy na kila sekund do Anastasis – miejsca najświętszego w całej bazylice Grobu Pańskiego, gdzie złożono ciało Chrystusa i gdzie dokonało się zmartwychwstanie. Grób Chrystusa składa się z dwóch niewielkich komór. Pierwsza, nazwana Kaplicą Anioła, pełni rolę przedsionka. Na środku stoi kamienny postument, na którym palą się świece. Schylając głowę wchodzimy do drugiego pomieszczenia. To właściwy Grób. Miejsca jest jeszcze mniej. Całą prawą stronę zajmuje pęknięta płyta grobowa. Nad nią wisi sztandar z ikoną „Zstąpienia do otchłani” (tak Wschód przedstawia Zmartwychwstanie) i greckim napisem „Christos Aneste” (Chrystus zmartwychwstał). Obok w srebrnym kubku pali się kilkanaście cieniutkich świec. Nad płytą grobową wisi kilkadziesiąt jednakowych niewielkich oliwnych lamp, dających bardzo dyskretne, ciepłe światło. Eucharystia sprawowana we franciszkańskiej kaplicy Najświętszego Sakramentu wieńczy nasz pobyt w bazylice.
Sobota (27.04) Jerozolima (Kościół „Ojcze nasz”, sanktuarium Wniebowstąpienia, kościółek „Pan zapłakał”, Bazylika Narodów w Getsemani, dolina Potoku Cedron, Wieczernik, Bazylika Zaśnięcia NMP) – Ain Karem (kościół Nawiedzenia NMP i kościół Narodzenia św. Jana Chrzciciela) – Jerozolima (Bazylika Grobu Bożego)
Zwiedzanie Jerozolimy rozpoczynamy dziś od Góry Oliwnej oddzielonej od Starego Miasta Doliną Cedronu, którą wypełniają żydowskie cmentarze. Pokonujemy niewielki odcinek i dochodzimy do kościoła „Pater noster”. Tu Jezus nauczył swoich uczniów modlitwy „Ojcze nasz”, a tablice z tekstem modlitwy zdobią mury dziedzińca i ściany kościoła. Żeby dostać się do świątyni Wniebowstąpienia Pańskiego, trzeba przejść przez bramkę w wysokim murze pilnowanym przez muzułmanów. Jest to niewielka kaplica nakryta kopułą, wzniesiona przez Krzyżowców w miejscu rozstania się Chrystusa z uczniami. Wewnątrz zupełnie pusta. Jedynie na posadzce widoczna jest kamienna płyta, na której Zmartwychwstały pozostawił ostatnie ślady.
Panorama Starego Miasta widziana z Góry Oliwnej oszałamia. Z tej samej strony na Jerozolimę spojrzał Jezus, kiedy nad nią zapłakał. Miejsce to upamiętnia niewielki kościółek w kształcie łzy nazwany „Dominus flevit” (Pan zapłakał). Po Ogrodzie Oliwnym pozostało dziś jedynie kilka drzew, które mogą pamiętać czasy Jezusa. Świadkiem agonii w Getsemani była z pewnością lita skała, nad którą wznosi się dzisiaj Świątynia Narodów. Tu sprawujemy Eucharystię. Schodzimy z Góry Oliwnej i wzdłuż doliny Potoku Cedron dochodzimy na Syjon, na którym góruje świątynia Zaśnięcia Maryi. Ale najpierw idziemy do Wieczernika. Na miejscu starożytnego kościółka zniszczonego przez mahometan Krzyżowcy wznieśli Oratorium. Prostokątne pomieszczenie o sklepieniu opartym na dwóch kolumnach jest właściwie puste. Stoi tu rzeźba z brązu w kształcie pnia drzewa oliwnego ofiarowana przez Jana Pawła II. Wypełniliśmy to święte miejsce śpiewem uwielbienia Boga za sakramenty Eucharystii i kapłaństwa. Ponieważ Żydzi wierzą, że w tym samym miejscu znajduje się grób króla Dawida, pod Wieczernikiem urządzili synagogę. A ponieważ Dawida czczą także muzułmanie w sąsiedztwie jest meczet. Zatem i to miejsce jest święte dla trzech religii. Teraz czas na świątynię Zaśnięcia NMP. W dolnym kościele modlimy się przy posągu Madonny wykonanym z wiśniowego drewna i z kości słoniowej pogrążonej we śnie Matki Jezusa. Oglądamy świetliste mozaiki i ruszamy do Ain Karem, rodzinnego miasta Elżbiety i Zachariasza. Wspinamy się na szczyt wzniesienia, gdzie franciszkanie trzymają pieczę nad kościołem Nawiedzenia NMP. Ścianę dziedzińca szczelnie wypełniają ceramiczne tablice z teksem „Magnificat” w różnych językach. Odnajdujemy tekst polski. Odwiedzamy jeszcze sanktuarium św. Jana Chrzciciela z grotą narodzenia Poprzednika Pańskiego. Na dziedzińcu kościoła rośnie drzewo pieprzowe, a mury dziedzińca zdobią tablice z „Hymnem Zachariasza” wyśpiewanym w czasie Ofiarowania Jezusa w świątyni.
Wracamy do hotelu, ale grupa 12 osób wysiada przy Bramie Damasceńskiej i udają się do Bazyliki Grobu Bożego. Udaje im się wejść do kaplicy Golgory i ucałować miejsce, gdzie stał Jezusowy krzyż. I w momencie kiedy pierwszy z nas miał uklęknąć i ucałować miejsce, gdzie stał Jezusowy krzyż, prawosławny mnich zagrodził nam drogę, mówić, że musimy poczekać, aż Ormianie odprawią swoją procesję. Inni zniechęceni odeszli. Zostaliśmy na Golgocie prawie sami. Tylko my i tajemnica tego miejsca. Jakaś metafizyczna zupełnie sytuacja, nie zdarzająca się w środku pielgrzymkowego szczytu. Ormiańska procesja przechodzi cała w blasku świec i kadzidlanych dymach. Potem ta unikalna chwila adoracji. Bez słów. Nawet bez wzniosłych myśli. Jak jedno spojrzenie, które zostawia ślad na całe życie... Idziemy jeszcze do kaplicy o dwa piętra niżej, gdzie św. Helena znalazła drzewo krzyża. Jeszcze kaplica Ormian. Jeszcze czas na osobista modlitwę. Na ostatnie (być może w życiu) chwile spędzone na chodzeniu śladami Chrystusa. Na szukaniu Jego śladów w przeszłości nawiedzanych miejsc i w teraźniejszości własnego życia. Ostatnie wejście do bazyliki. Podchodzę do bocznej ściany Grobu Chrystusa od strony kaplicy Ormian. Tu nie ma tłumów. Panuje półmrok. Na metalowej listwie opinającej ściany Kaplicy pali się kilka cieniutkich świec. Klękam, dotykam ściany, zamykam oczy… i widzę Magdalenę biegnącą bez tchu, z rozwianymi szatami, z włosami w nieładzie. Biegnącą do Wieczernika, do Apostołów. Na przemian płacze i śmieje się, łamiącym się głosem krzyczy, a potem szybko łapie oddech i prawie szeptem mówi: „Widziałam Pana”. Do hotelu wracamy wynajętym busikiem, który nie dojeżdża jednak do celu, bo na drodze staje mu procesja z palmami rumuńskich, prawosławnych pielgrzymów.
28 kwietnia (Niedziela) Jerozolima (dom sióstr, Stare Miasto) – Tel Aviv – Warszawa
Ostatni dzień zaczynamy od Eucharystii w sierocińcu prowadzonym przez polskie siostry elżbietanki. Potem przez Bramę Jafską zamierzamy dostać się do Bazyliki Grobu Bożego. Niestety, uroczystości Niedzieli Palmowej sprawiają, że świątynia jest do 14.00 niedostępna dla pielgrzymów. Pani Hanna, nasza przewodniczka, prowadzi nas jeszcze do kaplicy wieczystej adoracji eucharystycznej, do której bursztynowy ołtarz wykonali polscy jubilerzy. I na koniec czas wolny – ostatnie chwile spędzone w świętym mieście Jerusalem. Wczesnym popołudniem jedziemy do Tel Avivu i z lotniska Ben Guriona wracamy do Warszawy, a stamtąd autokarem do Stargardu. Wrażeń moc. Przeżyć duchowych jeszcze więcej. Niektórzy mówią, że do Jerozolimy się wraca. My już tęsknimy do tego zachwycającego miasta, tak intensywnie nasyconego życiem duchowym.